Dobrze czynić jest ciężko. Może rozwiązaniem jest niewybredzanie. Nasze codzienne, trzeźwe przemyślenia niekoniecznie są aktualne w tym środowisku, w którym akurat zakrólowała potrzeba.
Dawać to największy prezent. Ktoś swoim losem daje możliwość, abyśmy otrzymywali.
Nie ma miary, tylko osobowość.
Wszystko jedno, że to pół bułki, szybko pozbyć się głodu, lub popychać porządanego drobnego człowieka w wózku dziecięcym. Nie liczy się, szybko przekopany ogród, dla ziemniaków na zimę lub szpital w Mombaju.
Dawać to nauka: od tego, który akceptuje.
Łączące się historie, wspólnie obserwowane, tykające zegary.
Na początku drgała mi ręka. Teraz już i moje serce. Zrozumiałem.
Mam swoje historie...
W Londynie, na lotnisku spotkałem się z dziewczynką. Miała faliste, brązowe włosy, ciemne, mądre oczy, malutki plecaczek w biedronkę, i nadzwyczajne, tęczowe spodnie. Mogła mieć około sześć lat, jak wówczas moja najstarsza córka.
Popchnęła mnie trochę, a następnie upadła. Był to dziwny upadek, i jeszcze bardziej nadzwyczajne było to jak wstała z ziemii. Nieśmiale podałem jej rękę, ale jej nie przyjęła. Wielce się roześmiała i powiedziała: „łaaaaaa, jestem duchenne, umrę”, następnie odwróciła się i złapała się jednej kobiety. Jej matki, która szepnęła tylko tyle: „szzzzz, mój Boże, nie mów tak, badanie będzie jutro..” reszty nie zrozumiałem.
Wpalił się we mnie bolesny głos, jej spojrzenie.
Google, artykuły, strony internetowe, jeszcze na lotnisku.
Niewypowiedzianie bolało.
W domu znalazłem ich społeczność. Od tamtej pory dostaję od nich prezent. Długo tak jeszcze będzie.
Pan/Pani ma historię?
Prześlij swoją historię na adres: gooddeeds@lavylites.com
Tibor Jakabovics, Założyciel